sobota, 5 grudnia 2015

Budapeszt: Plac Bohaterów i Park Miejski

Och! Cudownie było. Intensywny program zwiedzania, smakołyki (marcepan, marcepan!), najpiękniejszy hostel w jaki widziałam (nie żebym miała jakąś wielką skalę porównawczą) i tylko pogoda była mocno przeciętna. Śniego-deszcz, wiatr i mróz.
Sobota minęła bardzo szybko i mimo, że wyjechaliśmy z Nowego Sącza o 2 w nocy, a w Budapeszcie byliśmy po 9 to wcale nie odczuwałam zmęczenia. Było zbyt wiele wrażeń.
Zaczęliśmy od Placu Bohaterów. Jego historia związana jest z obchodami 1000-lecia państwa węgierskiego.
Kolumna z archaniołem Gabrielem
W samym centrum stoi kolumna u której stóp znajdują się posągi Arpaga i jego sześciu wojów, którzy sprowadzili Madziarów do Węgier. Na szczycie kolumny znajduje się posąg archanioła Gabriela, który według węgierskiej legendy miał się pokazać Stefanowi i kazać mu się koronować. Wokół kolumny znajdują się dwie kolumnady na których umieszczono w sumie 14 posągów bohaterów narodowych. A to jeszcze nie koniec- nad każdą z kolumnad znajdują się jeszcze dwa posągi. Niestety zdjęcia wyszły jeszcze gorzej niż zwykle. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam, że zaparowałam aparat w telefonie. Nie wiem jak. Najwyraźniej mam jakieś specjalne zdolności. Dla osób które chcą jednak zobaczyć Plac Bohaterów polecam wirtualną panoramę.
Wokół placu zlokalizowanie są budynki muzeów w stylu eklektyczno-klasycystycznym, cokolwiek to oznacza. Prezentowały się nieźle, chodź podejrzewam, że gdyby pogoda była lepsza, bardziej bym się nimi zachwycała. W przyszłości mają przenieść w tę okolicę wszystkie muzea z miasta. 

Zamek Vajdahunyad
Kolejnym miejscem był Park Miejski i kompleks budowli, które powstały z okazji obchodów 1000-lecia jako nietrwałe atrapy przedstawiające najważniejsze style architektury i budowle z terenów całych Węgier. Największym jest zamek Vajdahunyad. Byliśmy tam zbyt krótko by obejrzeć wszystko, ale mimo różnorodności stylów, wszystko wygląda naprawdę imponująco. To jest chyba najlepsze słowo określające Budapeszt. No i jeszcze może "rozmach".
Pomnik kronikarza Anonymusa. Węgrzy też mieli swojego Gala Anonima

Pod pomnikiem Anonymusa dopadły mnie pierwsze minusy podróżowania w dużej grupie. Zawsze ktoś wchodzi w kadr. ZAWSZE. Ale czemu się dziwić- w końcu dotknięcie pióra tego kronikarza daje +10 do natchnienia, a przy pisaniu prac na studia jest to bardzo przydatne.

Replika kaplicy z Jak, popularne miejsce ślubów.

Dziedziniec zamkowy

Musieliśmy dość szybko przejść wokół Zamku na parking, bo plan był naprawdę napięty. Po drodze mijaliśmy jeszcze popiersia sławnych osób (nikogo nie rozpoznałam, ale ja rozpoznaje tylko Lenina i Piłsudskiego. Czasem Mickiewicza i Chopina) i lodowisko na stawie pod zamkiem. Latem można tam pływać łódkami. Wtedy dopadła mnie myśl, która nie opuszczała mnie już do końca wyjazdu: "muszę tu wrócić latem!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz