piątek, 22 maja 2015

Gliwice: Zamek Piastowski

Pamiętam jak w drugiej klasie podstawówki byłam na wycieczce w Zamku Piastowskim. A dokładniej to pamiętam mamuta, kapciuszki dla zwiedzających wyciągane z ogromnej skrzyni i kościotrupa. Słyszałam później o wielkich zmianach, przebudowie, reorganizacji i wypytywałam się wszystkich którzy już zamek odwiedzili- jak było? Moja siostra stwierdziła tylko, że "super", a Tosia uznała, że "zamek to bieda". Dwie różne opinie- trzeba to samemu sprawdzić!

Pierwsze wrażenia- kapciuszki odeszły w zapomnienie, mamut dalej jest, a kościotrup był moim dziecięcym wymysłem (zresztą Tosiowym wymysłem również).Wystawa archeologiczna ciekawie zaprezentowana, bardzo dobrym pomysłem było wykorzystanie pięter jak osi czasu- im wyżej tym bliżej współczesności. Wszystko podzielone tematycznie i chronologicznie oraz jasno i klarownie opisane. Doskonałym rozwiązaniem jest różnorodność wystawy- od klasycznej typu eksponat-karteczka, przez plansze aż po prezentacje multimedialne. A to nie koniec! Jest też peryskop! (No, taka tuba jak w statkach podwodnych co pozwala oglądać to co jest na powierzchni.)
Mamut!
Wystawa archeologiczna jest jaka jest- kawałki skorup, zardzewiała biżuteria i jakieś drzazgi- czyli typowe wyposażenie, które zsypane razem wyglądałoby jak sterta śmieci. Ale tak to może wyglądać dla osób, które o archeologii wiedzą tyle, że dłubie się przy tej robocie w ziemi. Dla takich osób przygotowane są tablice i plansze oraz perełka- mamut, a w zasadzie jego kości i ekspozycja przedstawiająca sposób chowania zmarłych (to właśnie wzięłam za szkielet będąc dzieckiem. Tłumy innych dzieciaków zakłóciły odbiór).
Nie ma tu żadnego szkieletu, ale nasza dziecięca wyobraźnia kiedyś go tam umieściła
Zastosowano sprytny sposób ekspozycji w szufladach, który spotkałam pierwszy raz w rzeszowskim Muzeum Dobranocek i bardzo mi się podoba. Jest świetnym rozwiązaniem kiedy muzeum nie ma dużo miejsca, zaś zwiedzający może przyjrzeć się eksponatom dokładniej.

Dwa kolejne piętra to wystawa historyczna. Na pierwszym pietrze czasy grodu oraz rozwój cechów. Można obejrzeć makietę dawnych Gliwic, przyjrzeć się jak zmieniał się herb miasta i poznać jego dawnych mieszkańców wytrwale pozujących do zdjęć. Niestety to piętro zawiera również pułapkę- w wąskim korytarzu, w podłodze pod szkłem prezentowana jest płyta nagrobna. Nie mogłam się przekonać do tego żeby przejść po szkle, bo nigdzie nie było kartki "przejdź śmiało", albo choć "Udźwig do 650kg". Skakałam więc i przechodziłam wąskim paskiem przytulona do ściany.
Tak wyglądały Gliwice- makieta.
Skrzynia cechowa
Na drugim, ostatnim piętrze są już czasy bliższe współczesności i najciekawiej opisane- plebiscyt, powstania śląskie, wystawa przedstawiająca wnętrza i sala pełna manekinów w różnych strojach. Jest to najbardziej multimedialna część wystawy. Mamy więc ekrany, rzutnik i peryskop. W fragmencie wystawy wnętrz nie tylko można poczuć się jak w gliwickim domu sprzed 100 lat. Można na przykład rozpoznać maszynę jaka stała u babci, kredens jaki mają rodzice, czy piec jaki ma się na własnym mieszkaniu.
 Czym były by czasy rozwoju przemysłowego bez reklam? Kilka znalazło się w muzeum w sali razem z elektryczną suszarką. Można przy okazji obejrzeć jak zmieniał się wygląd miasta.
 Część etnograficzna ma swojego misia. Misiu jest ulem. To całkiem sprytne. Jakiś Kubuś Puchatek idzie za zapachem miodu i bzyczeniem pszczół, ale widzi, że inny misiu już tu jest. To stwierdza "już pewnie wszystko zjadł" i idzie szukać nowego ula...
Poza tym jest również bogata wystawa strojów ludowych i cała ściana poświęcona ludowym zwyczajom.
Zamek Piastowski jest moim zdaniem na tyle zróżnicowany, że nie zanudza i każdy znajdzie coś dla siebie. Nie musiałam się zastanawiać, żeby sobie przypomnieć "co ja tam właściwie widziałam". Zachęcam do odwiedzenia tego miejsca, zwiedzanie nie trwa długo i można poświęcić tą chwilkę na zerknięcie do środka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz