sobota, 9 stycznia 2016

Grudzień 2015, czyli w poszukiwaniu śniegu na Mogielicy

Cóż, w grudniu zima nie zaszalała. Jakoś tak ciepło było, bazie się gdzieniegdzie pojawiały, szaliki były jedynie ozdobne, a zimowym oponom było głupio. Za to aura mimo, że niestosowna na obecną porę roku wyjątkowo sprzyjała wycieczkowaniu. I tak pewnego szczególnie dobrego dnia wybrałam się z rodzinką i znajomymi na Mogielicę, najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego mierzący aż 1171 m n.p.m. To była moja trzecia wizyta na tej górze i zdecydowanie najlepsza. Widoki były piękne, czułam się świetnie i nawet nie puchłam, co niestety często mi się w górach zdarza.

Wybraliśmy najłatwiejszą trasę, szlakiem zielonym z Przełęczy Rydza-Śmigłego. Uwielbiam tę trasę zwłaszcza z powodu płaskich odcinków na których mogę odpocząć i wyrównać oddech nie tracąc rozpędu. Poza tym przy parkingu koło wejścia na szlak znajdują się pomniki, w tym ten poświęcony przyszłemu marszałkowi i jego oddziałowi, który zdobył wioskę zajętą przez wojska rosyjskie bez strat w ludziach.
 Trasa wiedzie w większości przez las, więc widoki podziwiać można tylko przez prześwity i na polankach. Przy pogodzie jaką mieliśmy było to nawet dobre rozwiązanie, ponieważ silny wiatr i tak nie pozwalał zbyt długo cieszyć się widokami, a drzewa jednak trochę od niego osłaniały.
Ostatnia polana przed wejściem na szczyt miała klimat bieszczadzkich połonin i mniej więcej podobnie wiało. Za to już tam były niewielkie placki śniegu, a zacieniona ścieżka w lesie była zamarznięta i miejscami śliska.
 Jednak największą atrakcją Mogielicy są widoki z Wieży Widokowej. Widać Tatry, Babią Górę i ponoć nawet Kraków. Oczywiście gdy warunki temu sprzyjają. W naszym wypadku wystarczyła świadomość, że "tam za chmurami" to Babia Góra. Zawsze coś.
 Pięknie prezentuje się z tej perspektywy Beskid Wyspowy. Dzięki lasom mieszanym jest piękny o każdej porze roku. Wczesną jesienią pełen jest czerwieni i żółci, zaś późną jesienią i bezśnieżną zimą wcale nie jest szary, a zielony i żółto-brązowy.
 Na wieży ciężko było ustać, a nawet utrzymać telefon w ręku, tak wiał wiatr. Mimo to zrobiłam jeszcze parę zdjęć w tym Polany Stumorgowej. 
 W końcu trzeba było zejść bo zimno zmusiło mnie do założenia rękawiczek. Na dole czekało na nas ognisko, którego pilnowała mniej odważna część wycieczki i ciepła herbata.
 Po ugaszeniu ogniska śniegiem (tak, znaleźliśmy na tyle śniegu!), przeszliśmy kawałek na polanę z krzyżem z której rozpościerał się piękny widok.
 Było to dobre miejsce na zdjęcie grupowe, oraz zdjęcie Szczura Wędrownego, niezwykle fotogenicznego pluszaka.
W drodze powrotnej rozdzieliliśmy się, ponieważ każdy szedł własnym tempem. Dzięki temu ja z siostrą zobaczyłyśmy biegnące przez las łanie, które przeskoczyły przez drogę zaraz przed nami, a tata próbował łapać owcę, która zgubiła się w lesie. Nic dziwnego- w końcu w lasach wokół Mogielicy żyją wilki, które atakowały już stada owiec.
Ta krótka wycieczka nie mogła by się odbyć bez specjalnego udziału jesieni, która postanowiła przedłużyć sobie pobyt w Beskidzie Wyspowym. Już trzy dni później mróź był na tyle mocny, że szanse na tak udaną wycieczkę niemal zupełnie zmalały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz