sobota, 31 października 2015

Cyrla

Kocham swoją uczelnie. Serio. Bo gdzie indziej można odrabiać zajęcia ze znienawidzonego wychowania fizycznego w formie ukochanych wycieczek w góry?
Zbiórkę zarządzono o 9:10 na dworcu kolejowym w Nowym Sączu. To piękny budynek z początków XX wieku. Jego secesyjna forma jest typowa dla dworców w dawnej Galicji, ponieważ budowano je według jednolitych wzorców. Obecnie nowosądecki dworzec jest odnowiony. W środku znajdują się obrazy Edmunda Cieczkiewicza, twórcy pochowanego w Rytrze.
O 9:30 podjechał pociąg i całą grupą, a w zasadzie dwiema, ruszyliśmy. Uważam, że kolej jest najlepszym środkiem transportu. Nie dość, że z legitymacją studencką jest tanio (a dokładnie 51%taniej) to jeszcze dość wygodnie, to znaczy nie szarpie na zakrętach, jest gdzie usiąść i można skorzystać z toalety. Czego więcej chcieć od życia?
 W końcu dotarliśmy do Rytra i część studenckiej wycieczki wysiadła. Druga część to studenci z instytutu ekonomicznego, którzy mają więcej wycieczek. Szczęściarze.
Szlak, a w zasadzie po prostu droga, zaczęła się dość szybko. I stromo. Moje biedne serduszko, płuca i wszystko inne co musiałam ze sobą zabrać... Cóż, jest tego troszeczkę za dużo (tak parę kilo) więc byłam na końcu grupy. szarym końcu grupy... W zasadzie to miałam jakieś pół godziny opóźnienia w stosunku do reszty.
 Minusem wyjścia w grupie (poza tym, że i tak nie idę w grupie, a na jej końcu) jest to, że nie można zboczyć sobie z trasy i obejrzeć zamku. Tak, w Rytrze jest zamek z XIII wieku i kiedyś go obejrzę. W końcu z Nowego Sącza to tylko 2 zł w jedną stronę!
 Niewątpliwym plusem pozostawania z tyłu jest to, że nikt nie zasłania ci widoków. I nie śmieje się z robienia zdjęć krowom. A przyznajcie zazdrość ogarnia na widok ich pastwiska!
 Droga do Schroniska Cyrla, a właściwie Chaty Górskiej Cyrla nie jest trudna. Chyba, że ktoś kocha góry miłością nieodwzajemnioną i dla niego robią się trudniejsze. Za to nie szczędzą takim osobą pięknych widoków, nawet jeśli usiłują ukryć je we mgle. Nic z tego kochane góry i tak mi się podobało!
 Samo schronisko wydaje się urocze. Nie weszłam do środka, ponieważ nie było na to czasu (sprawdzanie obecności- przecież to oficjalna uczelniana wycieczka!), ale z zewnątrz widać, że jest zadbane. Zresztą ma niezłą lokalizację- przy Głównym Szlaku Beskidzkim.
 Jesienna szata przyschroniskowego ogródka zauroczyła mnie zupełnie.
 I drobiazgi, które niezwykle mi się spodobały. Nie tylko koło, ale i lampa, lekko zdezelowana i urocza.
A na pożegnanie z Rytrem złapał nas deszcz. Nic nie szkodzi, dzięki temu była też tęcza. Problemem był za to powrót do Sącza. Pociągiem moglibyśmy jechać dwie godziny później, pozostał więc bus, który nie tylko droższy (ale niewiele, nawet student to przeżyje) ale też zatłoczony. Powrót był na sardynkę.
[UWAGA! Suchar] Ilu studentów zmieści bus? Ilu trzeba!

3 komentarze:

  1. Suchar tygodnia! xD Aż mi pranie wyschło :D Wycieczka przednia, serdeczne pozdro! :D Ale zamku nie masz co żałować na taką śliską pogodę. Najlepiej iść majem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W maju też pójdę :D
      Suchary są dobre. Nie tylko osuszają pranie, ale też długo wytrzymują w podróży ;)

      Usuń
  2. A my na wf mieliśmy salę gimnastyczną do znudzenia...A na góry każda pora tak samo dobra :)

    OdpowiedzUsuń