Mówienie napotkanym na szlaku osobom "cześć" jest zjawiskiem powszechnym. Wielu uważa nawet, że to tradycja. Możliwe. Z pewnością jest to zwyczaj miły, którego człowiek bardzo szybko się uczy. Osobiście nie miałam o nim pojęcia do czasu wycieczki na Mogielicę. Pierwszy raz nie szłam tylko ze znajomymi, ale trafiali się też jacyś inni, obcy ludzie... I mówili nam właśnie "cześć!". Jako człowiek, którego rodzice ciężko pracowali nad jego wychowaniem odpowiadałam, a schodząc już sama zagadywałam.
Czy zachowanie to jest więc zawsze słuszne i mile widziane?
Jak większość tego typu zachowań i w tej wymagany jest takt i dobre rozeznanie w sytuacji. Nie witać się z grupą albo będąc w grupie? Grupa liczy ile osób, żeby już być "większą"? Każdy musi to sam ocenić. Tak samo jak to ile osób jest w ogóle na szlaku. Albo czy mówić wszystkim, czy tylko niektórym. Czy zawsze odpowiadać na przywitanie? Raczej tak, ale góry to nie eleganckie przyjęcie i nikt ci za to głowy nie urwie. Jest tak wiele wyjaśnień dlaczego nie odpowiadasz, że możesz sobie któreś wybrać i się usprawiedliwić.
Mówić raczej "cześć" czy "dzień dobry"?
Zazwyczaj mówi się "cześć". To dobre słowo, krótkie, da się je powiedzieć na jednym oddechu. Lepsze jest tylko "hej" i skinienie głową. Ale zdarza się, że spotykamy na szlaku starszych ludzi. I nie dość, że wyprzedza cię, to jeszcze krępujesz się powiedzieć do osoby w wieku twojej babci "cześć". Pozostaje wtedy "dzień dobry".
W zasadzie jest to zupełnie niesformalizowany górski zwyczaj i można witać się w różny sposób. Jak ktoś ma siłę, może nawet próbować z rozbudowanymi ukłonami i zamiataniem czapką szlaku. W końcu góry to też odrobina wolności od sztucznych, sztywnych norm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz