Sięgnęłam po tę książkę z powodu tematu mojej pracy dyplomowej, warto jednak ją przeczytać nawet kiedy ktoś nie jest do tego zmuszony.
Znam kilka osób niepełnosprawnych. Niektórzy uczą się i studiują, mają jakieś pasje. Niestety inni w swojej niepełnosprawności widzą wymówkę. Wymagają aby otoczenie się dostosowało i ułatwiało im życie- bo oni przecież mają trudniej. Takim ludziom- i tym mi bliskim i zupełnie obcym których spotkałam w czasie swoich praktyk- poleciłabym przeczytać tą książkę. Bo opowiada ona nie tylko o tym, że grupa niepełnosprawnych wybrała się w góry. Każdy z nich pokonał trudności w swoim życiu, podjął walkę, działał i nie poddawał się.
A chyba najbardziej podoba mi się otwartość w mówieniu o niepełnosprawności. Zwłaszcza, że często nie wiadomo ja rozmawiać z osoba niepełnosprawną- czy aby jej nie urazimy? Czy powiedzieć do osoby na wózku chodźmy czy może raczej jedźmy? Czy nie zostanie to źle odebrane? To są bardzo częste dylematy, słyszałam o nich od wielu osób. Zwłaszcza, że ktoś kto nie siedzi w domu i nie pielęgnuje swojego stanu osoby niepełnosprawnej jest zjawiskiem w pewnym sensie egzotycznym.
"Każdy ma swoje Kilimandżaro" opowiada o wyprawie która zakończyła się sukcesem, choć nie każdy by uznał to samo za sukces i zwycięstwo. I każdy może wyciągnąć z tego naukę dla siebie. Moją jest to, żeby mieć dystans do siebie i swoich możliwości, nie tracić ducha walki i zdrowego rozsądku, który i w górach i w życiu jest najważniejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz